+6
Krytyk 13 września 2016 17:12
Krytyczne wpisy są potrzebne, zwłaszcza w dobie coraz tańszych połączeń i dużej dostępności tego kierunku z Warszawy. Niedawno przeczytałem artykuł sygnowany przez BusinessClass.

Mentor, który był w 58 krajach i dzięki taniemu biletowi dostaje się do Japonii, tłumaczy czytelnikom o konieczności przerwania podróży w połowie i ucieczki z tego kraju. Po pierwsze nie chciał wejść na Fuji-San, pomylił Tokio z Pekinem, nie przepada za Azją, woli tańszą Brazylię – bo tam można żyć jak sułtan. Biznesmen prezentuje postawę zdobywcy nowych krajów (pozwólcie, że będę go dalej nazywać Konkwistador). W informacji turystycznej – jeżeli mapka jest złej jakości to należy się obrazić i poszukać taksówki. Konkwistador jest światowcem, na szczęście zadowolenie przynosi mu ulokowany w jego hotelu McDonald’s. Niestety pokoje w Tokio są małe – nawet sieć Mercure nie zadowoli Konkwistadora. Nasz bohater lubi wyzwania – kolejna porażka zbyt łatwo poruszać się po Tokio. Poza tym jest zbyt bezpiecznie. Nie rozumie Japonii, salony pachinko, dzielnice uciech, sushi gorsze niż gdzie indziej i jeszcze w cenie warszawskiej. Dla Konkwistadora w końcu latającego biznes class, dużą trudność sprawia różnica cen jedzenia i piwa pomiędzy sporo biedniejszym Pekinem a Tokio. Artykuł powoli staje się obraźliwy w stosunku do ludzi – dlaczego oni nie nawiązują kontaktu jak ja mówię do nich po polsku? Konkwistador w Japonii musi uważać – można rozdeptać ludzi których jest pełno na ulicy. W dodatku Japonki są brzydkie. Uprzejmość konduktora wobec pasażerów śmieszy naszego bohatera. Konkwistador po Tokio zdobywa dalej kraj, jedzie do Kioto. Znowu porażka – mały pokój i w dodatku drogi. Ciekawe jest dalsze negatywne porównywanie zabytków Japonii z Chinami, niestety podejrzewam, że wyłącznie z powodu niższych cen. Wreszcie Konkwistador dociera do celu podróży – Hiroszima – wspaniałe stare tramwaje! Na deser słyszymy słowa krytyki o oceanarium w Osace. Nasz bohater pomimo całego antyjapońskiego jadu zauważył, kilka plusów tej podróży: szybką kolej, udon, maszyny z jedzeniem, wołowinę z Kobe, podobało mu się w Hiroszimie … i nie musiał płacić napiwków. Podsumowanie artykułu było znane od początku, zbyt dużo musiał wydać na miejscu, bo przecież nie oszczędzał na jedzeniu i piciu, a gdzie indziej za połowę kwoty byłoby lepiej. Konkwistador swoim wpisem wykonał bezcenną robotę – skutecznie zniechęcił polskich biznesmenów do wyjazdów. Lepiej dla Was korzystać z ofert all inclusive, jest taniej i wóda się leje do woli.

Minęło już trochę czasu od mojego ostatniego pobytu w Japonii.Przez te dwa lata zobaczyłem trochę bardzo odległego świata i byłem w miejscach gdzie jest dwa razy drożej niż w Japonii. Z perspektywy czasu powiem,że Japonia nie jest droższa od zachodniej Europy. Oczywiście dla nas, wciąż jednego z tańszych krajów już gospodarki rozwiniętej, ceny dalej bywają wyższe. Irytująca jest postawa naszego Konkwistadora czy np. pana Milewskiego, sfrustowanego w „Dziennikach japońskich” kosztami życia. O kosztach dżentelmeni nie wspominają. W Japonii byłem dwa razy, w sumie 3 tygodnie. Pozostały tylko dobre wspomnienia, którymi chciałbym jednak zachęcić do wizyty budżetowych i bogatszych turystów.

Primo: kuchnia. Potrawy japońskie pociągały mnie od dawna. Oczywiście znałem od lat sushi (głównie w wersji amerykańskiej) i więcej … tak naprawdę nic. U źródła sushi nie przeważa, jest wręcz mało eksponowane. Przesypiając aukcję tuńczyków w Tokio postanowiliśmy się jednak wybrać w okolice portu. Jak to Polacy po obserwacji ofert cenowych wybraliśmy suszarnię z tradycyjnym taśmociągiem. Ceny … 3 osoby najadły się za około 200 zł. Sushi było skromne, bez przesadnych dodatków, przeważały talerzyki z nigiri. Wersja nieprzesadzona (podobnie jak w przypadku włoskiej pizzy) była najlepsza. O smaku decyduje jednak jakość i świeżość towaru. Więcej nie chcę już jeść sushi … wszędzie (podświadomie) może być tylko gorzej. Doskonałą atmosferę miały tradycyjne „gospódki” czyli Izakaya. W tych miejscach klient uczestniczy w przygotowaniu dania. Kucharz za otwartym barem przygotowuje cienko pokrojone mięso i dodatki oraz … grille. Klient już sam piecze mięso, na sposób jaki lubi najbardziej. Świetne były bary z ramenami i udonami. Podobna filozofia konsumpcji jak w Izakaya. Japońskie gospódki to miejsca bardzo socjalne i czyste. Urzekła mnie atmosfera wspólnego jedzenia przy jednym stole, stoliku z miejscowymi. Obsługa w tych najprostszych jadłodajniach jest przemiła i przesadnie nie włazi klientom w d….. Musimy pamiętać o kilku zasadach: napiwek jest wliczony w cenę – czyli nie można oferować więcej niż danie kosztuje, to obraża obsługę, siedząc przy jednym stoliku nie dzielmy niepotrzebnie kosztów rachunku. Japończycy nie przejmują się takimi błahostkami jak koszty wspólnego wyjścia na kolację: raz zapraszamy na kolację dzięki czemu możemy liczyć na zaproszenie od przyjaciół – to jest realny socjal.



Secundo: ludzie. Japonia jest miejscem jak na Azję doskonale zorganizowanym i czystym. Porównanie z sąsiadami (np.Chiny) i Europą bywa druzgocące. Lubię w Japonii różnorodność i jej europejskość. Urzeka mnie uprzejmość mieszkańców, dbałość o tradycję i szacunek dla przybyszy. Należy pamiętać o przemianie Japonii (europeizacji), kraju niezbyt chętnie witającego w przeszłości gaijinów czyli obcych. W Japonii nie spotkacie zbyt wielu stałych przybyszy, kraj nie jest jednak typem multi kulti. Wbrew pozorom możemy tylko czuć się tam turystami, pozostanie i praca nie jest już takie proste. Może dlatego Japończycy chcą pomagać, wręcz natarczywie pokazać gdzie się przesiąść, poczęstować smakołykami współpasażera w pociągu czy niewyposażonemu w sprzęt gaijinowi po prostu podarować na Fuji-San czekan. Szanujmy zwyczaje tubylców, bądźmy uprzejmi i zachowajmy porządek. Tak … dla nas to obce (budzi złe skojarzenia) stanie w perfekcyjnie uporządkowanych kolejkach do pociągów. Może w tak dużym zagęszczeniu ludzi nie można żyć w nieładzie… Podobało mi się bardzo wyluzowane podejście do życia, spanie w czasie jazdy pociągiem, czy brak zakazów picia alkoholu na ulicy.



Tertio: atmosfera i natura. Nie szukałem w Japonii nowoczesności. Bardzo lubię japońskie horrory, np Ringu. W tym tak doskonale zorganizowanym i jak złośliwi twierdzą wybetonowanym kraju znajdziemy na uboczu klimatyczne miejsca. Okrążając słynną Fushimi Inarii Taisha znaleźliśmy kilka magicznych miejsc. Kolejne kapitalne wrażenie zrobiło na nas Hokkaido. Wędrówka (lekka) u podnóża wulkanu Asahi-dake, onseny i bardzo odmienna (jakby Polska) przyroda. Japonia jest bardzo różnorodna. Słynny must see – czyli Fuji-San i jego otoczenie na pewno warte są co najmniej tygodniowego pobytu. Dla mnie ciekawy był widok z hotelu z Fuji w tle – zderzenie industrializacji z naturą. Taka jest Japonia.



Quarto: architektura, a właściwie jej brak. Wyobrażenia wieżowców, zatłoczonych ulic, korków miejskich często są błędne. Tokio jest jakby miastem już post industrialnym. Mamy wrażenie, że już się nie rozwija. Nie znajdziecie tam najwyższych wieżowców, to nie jest Dubaj. Liczy się praktyczność rozwiązań, a nie splendor. Nie urzekną Was drapacze chmur. Tłum na ulicach – owszem występuje ale w obrębie głównych skupisk ludzkich, czyli najczęściej przy stacjach. Tokio właściwie jest aglomeracją składającą się z setek mniejszych jednostek, okolica każdej stacji jest inna i niepowtarzalna. Samochodów za to wcale nie jeździ więcej niż w Europie, ludzie przesiedli się na komunikację miejską. Natomiast właściwie nie ma tam zabytków, oryginalne z wyglądu pałace są rekonstrukcją. Podobnie jak w Gdańsku czy Warszawie w przeszłości wystąpił czynnik destrukcyjny – u nas wojna w Japonii trzęsienia ziemi.



Quinto: osobliwa erotyka. W tokijskiej dzielnicy Akihabara znaleźliśmy jedno z dziwactw – kawiarnię Maidreamin. Do kawiarni wjeżdza się prosto windą. Po otwarciu drzwi natychmiast jesteśmy zapraszani dziewczęcymi krzykami do wejścia. Kelnerki stylizowane są na dziewczęce pokojówki. Potrawy stworzone tutaj ogólnie można nazwać dziecięcymi. Po złożeniu zamówienia nasza kelnerka zapala (diodową) świeczkę i zaczyna śpiewać. To było pierwsze z dziwactw. Kolejne wytłumaczyła nam nasza japońska przyjaciółka – fenomen girlsbandów. Natomiast (chyba) za stolice erotyki należy uznać Sapporo, jak kogoś to interesuje niech przesunie swoje plany na wizytę na Hokkaido.



Podsumowując moje wrażenia z Kraju Wschodzącego Słońca zdecydowanie nie polecam wyjazdu dla Konkwistadorów. Lepszy jest Patpong czy Pattay-a lub Warszawa. Można się napić i …. W Japonii luksusy, limuzyny, Hiltony, super restauracje są drogie (chociaż jest wiele droższych miejsc). Trzeba być uprzejmym i uporządkowanym, a tego przecież biznesmeni nie lubią. Może jak tak daleko … to lepiej wybrać się do Władywostoku.

Dodaj Komentarz