+3
Krytyk 30 listopada 2016 00:23
Właściwie już nie pamiętam dnia kiedy zarezerwowałem 2 bilety do kraju o którym nic nie wiedziałem, może poza podstawowymi informacjami: drogi przelot, zachodni Pacyfik, chyba nr.1 pod względem nurkowania. Rano Dudek z BTL zawołał pamiętne: Ja…p…Koror<2k.. Później się działo, cena 1,2k PLN za trasę AMS-BKK-TPE-ROR RT na mnie zadziałała i trochę zbiedniałem. Podobnie postąpiło kilkaset osób. Przelot do Koror stał się głównym tematem forów taniego latania. Malkontenci (ci co środków na karcie nie mieli) śmiali się, że linia skasuje błąd i nie potrzebnie ludzie środki w Hong Kongu poblokowali (sprzedaż działała głównie przez expedia.hk), ludzie czekali na potwierdzenia rezerwacji, niektórzy dzielili się doświadczeniem z pobytów w tej destynacji. W końcu zaczęły przychodzić numery eticketów i naròd odetchnął. Surrealistyczna iluzja stała się faktem. W listopadzie poznaliśmy ogrom zjawiska – polski samolot (ok.90% Europejczyków w dniu 7.11 na tej trasie stanowili Polacy).




Polski naród jest dociekliwy i dobrze przystosowany do przetrwania w trudnych warunkach cenowych. Buszując po możliwościach noclegowych Palau stwierdziłem podobną sytuację jak na Tahiti, drogie hotele i tanie kwatery. Dodatkowo potaniliśmy…tanią kwaterę, współdzieląc pokój i samochód z sympatyczną parą spod Łodzi….oczywiście poznaną przed Palau w necie. W sumie to drogie Palau zrobiło się mocno tanie, 20$ na osobę za łóżko i autko… to było taniej niż w Jastarni. Ciekawe były spotkania z tubylcami, nasza gospodyni Jane była powszechnie znana w Koror. Jak przystało na lokalną businesswomen pochodziła z Filipin, dodatkowo poza wynajmem kwater, prowadziła bar fastfood, kawiarenkę internetową i sprowadzała tańsze towary z ojczystego kraju. Niestety nie mam zdjęcia naszego domku, ale wierzcie był tak samo czysty jak przykład poniżej.



Właściwie Palau jest krajem pracowitych emigrantów, Japończyków, Chińczyków, Filipińczyków i bardzo „spokojnych” tubylców. Autochtoni mają w sobie mocny luz…i w pewnym wieku większą uwagę przywiązują do żucia betelu. Poza tym co drugi tydzień (po wypłacie), po wypiciu kilku głębszych kielichów testują brawurę drogową na paluańskich trasach.



Wyjazd był bardzo ciekawy socjologicznie. Trasa składała się z trzech odcinków odbytych w samolotach zdominowanych przez Polaków. W pierwszą stronę czuć było pewną niepewność rodaków przepraszających się w przejściu pod WC po angielsku. Zabrakło znanego z polskich czarterów czy PRL-u picia wódeczki, awantur z personelem i wzajemnego bratania się. Niestety, naród się ucywilizował. Taki error fare, promocja czy po prostu zapchaj dziura tajwańskich samolotów dała impuls do wylotu dla mas. Poleciały skłócone małżeństwa, młode pary z rocznymi dziećmi, nurkowie, kajakarze, artyści….jednym słowem zamieniamy Bałtyk na Pacyfik!



Net donosił o dwójce rodaków mieszkających w Koror. Poznaliśmy sympatyczne rodzeństwo Iwonę i Michała. W restauracji Iwony degustowaliśmy indyjskie potrawy jak z pałacu Maharadży. Dzięki Robertowi (indyjski partner w biznesie Iwony) mogłem uczestniczyć w lekcji gotowania ich popisowego dania. Natomiast Michał prowadzi w Koror bardzo dobrą galerię sztuki związanej z Pacyfikiem. Obydwoje dali nam sporo wskazówek dotyczących Palau. Wieść o „naszych” na Palau rozeszła się szybko wśród rodaków. Pielgrzymki Polaków do The Taj szukających tych samych informacji zmieniły życie Iwony, nowe polskie biuro informacji na pewno stało się irytującym wyzwaniem. Niestety jedna z głównych atrakcji, czyli kajakowanie po Rock Island nie leżała w kręgu naszych priorytetów. Ograniczyliśmy się do namiastki tego tortu w postaci 4 godzinnego pływania kajakiem po Nikko Bay. Wisieńką na torciku była klasyczna południowa burza przeżyta na platformie do snurkowania.



Będąc na Palau trzeba nurkować. Snurki tego nie oddają. Pamiętajcie to jest destynacja diving-owa a nie plażowa. Idąc polskim głosem rozsądku cenowego a nie życiowego wybrałem oczywiście najtańszą bazę nurkową. Portfel się ucieszył na te kilkadziesiąt dolców do przodu. Nauczyłem się „fajnej” sztuki wychodzenia na zerze tlenu i to dwa razy. Dzięki twardemu japońskiemu instruktorowi Yoshihide zrobiłem Advance-a z pewną dozą adrenalinki. Nauczyciela poznaje się po efektach. Pamiętajcie trzeba być twardym a nie „miętkim”, jak Japończycy! Blue Hole, Blue Corner, samolot…absolutne nurkowe naj!



Errory na Palau pewnie się powtórzą.Rodacy, korzystajcie z taniego Pacyfiku i coraz tańszego świata. Niech codziennie brzmi: ja p…world<1k! Pamiętajcie o jednym, nie ma drogich krajów, zależy jak wydajecie. Sprawdźcie również swoje oczekiwania. Palau nie ma wielu piaszczystych plaż, plenery w rzeczywistości nie wyglądają jak z folderu (wszystko zależy od światła-a w error fare time nie ma go dużo), spanie w tropikach pod namiotem jest dużym wyzwaniem, repelenty nie działają dobrze na mrówki i robactwo chodzące….i nie zabierajcie za dużo pitnej wody tam gdzie rosną kokosy. Sok jest świetnym elektrolitem, a wodę niech sobie piją konie.

Pozdrawiam wszystkich fajnych ludzi spotkanych w samolocie, MAML-u, Yoshihide, Jane z Airbnb, Iwonę i Roberta z The Taj oraz Michała z Belau Art Gallery.

Zdjęcia nie oddają tego co widzieliśmy na Palau (zwłaszcza pod wodą!) ... zobaczcie trochę przydługi (25 minut) film z zejściami m.in do Blue Hole i Blue Corner na https://vimeo.com/193356633

Dodaj Komentarz